POSZUKIWACZE ZAGINIONEGO GROBOWCA. Biechów, woj. Dolnośląskie.

Udostępnij

Jeśli widziałeś już wszystko i masz ochotę na przygodę rodem z Indiany Jones’a, to jesteś we właściwym miejscu! Nie znajdziesz tutaj propozycji na wygodną wycieczkę, na spokojne niedzielne popołudnie. Mauzoleum w nieistniejącym już Biechowie, koło Głogowa, proponuje się na nie-zwykły dzień, dla nielubiących nudy, nie bojących się ubrudzić, małych i dużych Poszukiwaczy przez duże P.

Z pomocą szczęścia i instynktu Pana Męża zjeżdżamy z głównej w polną, szutrową drogę.

Nie było to tak oczywiste, bo znaliśmy jedynie orientacyjne położenie grobowca, względem linii kolejowych i mapy z Internetu. Przejeżdżamy tunelem i parkujemy na poboczu, gdzieś między polem, a bagno-zaroślami. Jedynie podejrzewamy, że jesteśmy we właściwym miejscu, ale to ma się dopiero okazać. Ku stwierdzeniu, że trafiliśmy dobrze, skłania nas widok betonowego mostu, prowadzącego … w krzaki. Musi tu więc coś być.

Most wygląda stabilnie.

Przechodzimy zatem nad strugą malowniczej, nieśmiało zapowiadającej kłopoty, rzeczki. Po drugiej stronie mostu wchodzimy na coś, co zdaje się być półwysepką. Pewni, że jesteśmy we właściwym miejscu, rozglądamy się wokół w poszukiwaniu naszego celu. Gruzu choćby. Czegokolwiek, bo może rozebrali… Na próżno. „Gotyckiej” budowli ani widu, ani słychu.

Zaginiony grobowiec i wiosna na ratunek.

Gdybyśmy odwiedzili to miejsce późniejszą wiosną albo latem, nie mielibyśmy najmniejszych szans odnaleźć mauzoleum rodziny Hoffmeister. I skłonni byliśmy się poddać, tudzież ewentualnie stwierdzić, że jednak nie jest to właściwe miejsce. Brak liści w otaczającej nas gęstwinie drzew i krzaków okazał się tym razem zbawienny. Gdzieś daleko, za zalewiskiem, między licznymi gałęziami, zamajaczyło coś szaro-zielonego, jakby budynek. Prawie pewni, że to tam powinniśmy się udać, zadaliśmy sobie bardzo, ale to bardzo ważne pytanie – Ale jak?!

Byłam więc wstępnie sceptyczna.

Okazuje się bowiem, że mauzoleum znajduje się w dość głębokim dole (co jest niezwykle zaskakujące samo w sobie) i do tego ze wszystkich stron otoczone jest .. no … bagnem. Przed nami zatem przedzieranie się przez zarośla, krzaki, pole, a na końcu i tak nie wiemy przecież czy damy radę do niego dojść, bo może jest zwyczajnie zbytnio zalany… Do tego połowa z nas ma krótkie nóżki i torby z zabawkami. W powietrzu krążyło więc pytanie – czy gra jest warta świeczki.

No i poszliśmy…

Torby na ramię, dziecię na ręce i heja w te krzaki. Czymś co miejscami przypominało ścieżkę, obeszliśmy wodnisty teren trochę dołem, trochę górą i trochę wzdłuż pola. Krótkie nóżki naszego niespełna pięciolatka dzielnie maszerowały przez liczne korzenie i nieuprzejmie smagające nasze lica gałęzie. Pan Tata z torbami z kocem i prowiantem mężnie niósł piętnastokilogramowe szczęście na rękach. Po przedarciu się przez zawalone drzewo, podmoczywszy nieco podeszwy, dotarliśmy do celu!

… I było warto.

Na miejscu czekała na nas nagroda, w postaci bardzo klimatycznej, betonowej budowli, z kolumnadą dumnie wspierającą okrągły gzyms. Na schodach grobowca zarządziliśmy naszą tymczasową bazę. Nie było za bardzo możliwości hasania wokół, bo stopy zapadały się w zalane wodą mech i trawę. Dlatego też dzieci posadzone na kocu, dostały jedzenie, co skutecznie zatrzymało je w miejscu na tyle, żebyśmy zdołali teren nieco poeksplorować : ) Z jednej strony płynie sobie już poznana przez nas wcześniej rzeczka, na której ktoś zbudował (choć zbudował to mocne słowo) prowizoryczną, drewnianą kładkę. Pomimo, że obecnie jest jednak zalana, to budzi nadzieję, iż być może w bardziej suchym okresie można się tu dostać suchą stopą, z drogi. Bez potrzeby obchodzenia całości. Kto wie ; )

Mauzoleum rodziny Hoffmeister to bardzo malowniczo i nietypowo położony obiekt.

Spędziliśmy tutaj jakieś pół godziny, może trochę więcej. Krótko jak na nas. Niestety warunki nie były sprzyjające, choć młodsza część eskapady wykazała się wyjątkowym zrozumieniem i poza bezpieczne, suche mury grobowca się raczej nie zapuszczała. Ale coby ich cierpliwości nie nadwerężać, zwiedzanie tym razem było wyjątkowo krótkie. Do samochodu powróciliśmy bardziej okrężną drogą, wzdłuż nieużytkowanej linii kolejowej. To była dużo wygodniejsza trasa, więc i tą też polecam przyszłym odkrywcom ; ) (wejście na wiadukt od polnej drogi, dalej torami i w pole ; ) )

Biechowskie jezioro.

Na koniec, ostatnim sumptem, przechodzimy jeszcze na drugą część wiaduktu i odwiedzamy lokalne jeziorko. Łączy się ono z naszymi bagnami kanałem, w którym woda przybiera niesamowitej i niespotykanej barwy. Powodu jej zabarwienia można się jedynie domyślać ; ) Ale jaki by ten powód nie był, pewne jest, że jest bardzo ładnie. Szkoda tylko, że takie miejsca służą ludziom za wysypisko.

Dolnośląski Biechów to jedna z kilku wyludnionych i nieistniejących już miejscowości w tym rejonie.

Wiele z nich po prostu zniknęło z powierzchni ziemi, z powodu wybudowania w okolicy huty miedzi Głogów. Wszystko zaczęło się w latach 80., gdy pobliska huta spowodowała znaczne skażenie okolicznego środowiska. Opracowano badania, z których wynikało, że mieszkańcy kilku wiosek muszą zostać wysiedleni. Także i po tej wsi dzisiaj niewiele już zostało, i aż ciężko uwierzyć, że ostatni mieszkańcy wyprowadzili się stąd w 2003 roku. 

Niedaleko opuszczonego, głogowskiego Biechowa znajduje się jeszcze kilka nieistniejących miejscowości. Gorąco polecam odwiedzenie każdej, bo każda z nich jest na swój sposób wyjątkowa. Kilka z nich opisujemy również na naszym blogu:

Nieistniejące miejscowości: Rapocin i Wróblin Głogowski

informacje

Biechów, woj. Dolnośląskie, pow. Głogowski

Biechów powstał w XIII w. i po 800 latach ostatni mieszkaniec opuścił tę wieś w 2003 r. Ciekawostkę stanowi fakt, że w miejscowości, która przeminęła, przetrwał tylko cmentarz i grobowiec. Cmentarz ten jest dalej odwiedzany, gdyż żyją jeszcze bliscy osób tam pochowanych. Natomiast Mauzoleum wzniósł dla swojej rodziny August Hoffmeister, który był właścicielem cegielni i fabryki ceramiki budowlanej (np. kafli piecowych i płytek). Był on również przewodniczącym rady miejskiej Głogowa i członkiem rady powiatu, a także członkiem niemieckiego parlamentu. Zmarł w 1923 r. Mauzoleum wzniesiono z betonu na rzucie okręgu. Składa się ze ścianki z tablicami z wykutymi nazwiskami zmarłych oraz sześcioma kolumnami niosącymi gzyms. Warto zwrócić uwagę, że pomimo sędziwego wieku stu lat, użyty beton nie uległ zniszczeniu lub uszkodzeniu i zachował swój szlachetny wygląd.

poradnik

Czas pobytu: min. 30 minut

  • Nie da rady wjechać wózkiem /maleństwa w chustę/na rękach
  • Nie da rady wjechać rowerkiem
  • Dla pewności można ubrać kalosze
  • Jest to teren leśno-polny więc nie zalecamy sandałów i krótkich spodni, z uwagi na owady
  • W okresie letnim polecamy zabranie kremu na komary

Teren otwarty.

Czynne całą dobę

OSTATNIE WPISY:

ciekawostka (137) cmentarz (9) Czyste piękno (1) dolnośląskie (52) jezioro (5) kamper (30) kaplica (8) kaszuby (7) kościół (27) las (7) life&parenting (2) lubuskie (93) mapa (1) mauzoleum (29) militarne (7) most (2) muzeum (11) opolskie (6) park (100) pałac (70) plac zabaw (61) plaża (15) pomorskie (6) ruiny (58) wielkopolskie (17) wieża (12) zabytek techniki (7) zachodnio-pomorskie (2) zamek (21) śląskie (1)


Udostępnij

Dodaj komentarz