We wsi Górzyn, po środku wsi, stoi ruina średniowiecznego kościoła. Ponoć wzniesiono go blisko 600 lat temu i służył miejscowym wiernym (najpierw katolikom, później protestantom, a na koniec znów tym pierwszym) do 1945 r. Ponoć świątynię podpalili czerwonoarmiści. Dziś nad wsią góruje jej wieża. Jej ośmioboczna część powstała w XIX w. (w tym czasie mury kościoła podwyższono).
Górzyn – ruina średniowiecznego kościoła
Takie ruiny, jak to ruiny – one dosłownie nikogo nie obchodzą (dosłownie i w przenośni), więc to my postanowiliśmy te ruiny obchodzić. Wiedzeni ciekawością obeszliśmy je nawet kilka razy. Zrobiliśmy to starannie i w nagrodę udało się wejść pod wieżę (jest otwarte i widać, że młodzież korzysta). Ponoć w tym miejscu za komuny polskie dzieci uczyły się religii (przypominam, że kościół jest od wojny w ruinie).
Ruina kościoła, którą obeszliśmy, bo nas obchodzi – Górzyn
Fakt, że pod wieżę kościoła udało się nam wszystkim wejść był zaskakujący, ale w większym szoku byliśmy jak się okazało, że da się wejść do rosnącego przy ruinach drzewa! Sprawdzone, rodzina 2+2 mieści się bez problemu, na dowód zdjęcie. Nie ma lipy. To znaczy jest to lipa i to całkiem stara.
Wnętrza średniowiecznego kościoła w Górzynie.
Pan Mąż zachęcony tym włażeniem to tu to tam, postulował wchodzenie również do środka kościoła. Jednak moje BHP (bezpieczeństwo i higiena podróżowania) zdecydowanie zabrania takich rzeczy. Niestety tym razem nie posłuchał i niestety nie poniósł za niesubordynację surowej kary. Ukarana zostałam ja, że muszę słuchać o tym, że zobaczył w środku renesansową płytę nagrobną jakiegoś rycerza.
I coś dla najmłodszych. Połączenie idealne!
Na szczęście przy ruinach jest plac zabaw, więc bąbelki miały z pobytu podwójną frajdę i po zakosztowaniu zwiedzania mogły się nieco odhamić na huśtawkach (oczywiście, że było odwrotnie – najpierw plac zabaw, a później zwiedzanie – kto ma dzieci ten wie, że nie ma szans na kolejność: 1. najpierw oglądamy, 2. później bawimy się). Zatem czy jest to kościół z widokiem na plac zabaw, czy plac zabaw z widokiem na kościół? ; )
Pałac w Górzynie.
We wsi Górzyn jest jeszcze ciekawy pałac. Na nim również Rosjanie pozostawili swój ślad. Tym razem jednak rezydencji nie spalili, a zostawili na niej napis, który w tłumaczeniu brzmi: „Dni hitlerowskiego reżimu policzone Wzmocnimy nacisk”. Czcionka nawet ładna… Pałacu ruscy nie spalili, bo do dziś broni go płot z siatki… tylko jak udało im się ten napis umieścić? Tej zagadki nikt nigdy nie rozwikła.
Górzyn, woj. dolnośląskie, pow. lubiński, gmina Rudna
OBSERWUJ NAS W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH!
Polub nas i bądź na bieżąco z najnowszymi wpisami na blogu!
Do tej miejscowości pewnie nigdy byśmy nie przyjechali, gdyby nie internety, w których aż roi się od śmieszków z miejscowego czołgu. Postanowiliśmy więc sprawę zbadać sami i sprawdzić czy miejscówka warta jest zobaczenia. Oto Ścinawa – czołg na statku.
Czołg na statku – Ścinawa zadziwia!
Na miejscu, w mieście Ścinawa, okazuje się, że faktycznie jest czołg. Czołg stoi na statku. Statek jest w rzeczywistości parkingiem. Na parkingu nikt nie parkuje. Poza czołgiem oczywiście. Jakby czołg swym ciężarem przebił strop parkingu, znaczy pokład statku, to by wpadł wprost do toalety.
Historia czołgu na statko – parkingu w Ścinawie
Gmatwanina zaczyna się trochę wyjaśniać, jak pozna się historię tego oto czołgu. Jest to czołg T-34 (ten sam typ co Rudy 102 z Czterech pancernych). Otóż ten egzemplarz to ponoć pierwszy, który 31.01.1945 r. przejechał z zaskoczenia przez pobliski most (zaminowany). Dumni Rosjanie koło ratusza ustawili wysoki cokół, (ponoć) wjechali na niego i tak czołg już pozostał w mieście sławiąc bohaterstwo sowieckich żołnierzy.
Czołg stał do maja 2018 r., gdy „odjechał” do konserwacji.
W Ścinawie pojawił się ponownie w kwietniu następnego roku, ale mieszkańcom miasta jak go zobaczyli, towarzyszyły zupełne inne uczucia niż w 1945 r. Tym razem była radość i wyczekiwanie, może dlatego, że wszyscy się go spodziewali, ale ten statek… Tak czy inaczej miejsce ładne, widać, że zadbane, nie powstydziłoby się go żadne miasto wojewódzkie. Nam się podoba!
Sama okolica czołgu w Ścinawie jest również bardzo ciekawa.
Dumnie pręży się sylwetka silosów cementowych (nieukończoną budowę identycznej stacji przesypwowej opisywaliśmy już na naszym blogu – Cigacice). Są też dwa ciekawe mosty – drogowy oraz kolejowy. Pod tym ostatnim znajduje się odnowiony schron bojowy, a w stronę mostu drogowego jest schron obserwacyjny, taż ładnie zagospodarowany.
Także dla sympatyków historii XX w. oraz militariów Ścinawa jest na pewno ciekawym miejscem do odwiedzenia. Można poodkrywać nieco historii. Nam się tu bardzo podobało. Niebawem zakończy się pewnie przebudowa portu i będzie jeszcze piękniej. Zatem na listę nieoczywistych perełek, z których ludzie śmieją się przez pomyłkę dopisujemy Ścinawę.
Ścinawa, woj. dolnośląskie, pow. lubiński, gmina Ścinawa
OBSERWUJ NAS W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH!
Polub nas i bądź na bieżąco z najnowszymi wpisami na blogu!
Miasto, które nie oszczędza na atrakcjach dla najmłodszych, które dba o mieszkańców i wie jak ściągnąć turystów, gdzie nie można przyjechać na chwilę, wyjechać i nie wrócić. W tej dolnośląskiej miejscowości znajdziemy aż dwa wielkie, niesamowite parki, zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Przyjeżdżając tutaj poczujemy się zadbani i mile zaskakiwani na każdym kroku.
W tym poście ekipa Misia w teczce testuje dla Was „Park leśny” w Lubinie. Zapraszamy!
Park linowy.
Na pewno dla wielu główną atrakcją tutaj okaże się długi, współczesny i bardzo ciekawy tor przeszkód. Cała trasa ulokowana jest między drzewami, w lesie, wysoko nad ziemią. Do wyboru mamy dwie trasy, na różnych wysokościach. Przeszkody są niebanalne i bardzo interesujące. Park linowy zimą jest nieczynny, ale to nic, bo założenie oferuje o wiele więcej atrakcji.
Strzelnica.
Zabytkowa strzelnica artyleryjska to niebywała gratka dla miłośników militariów. Niektóre obiekty, niegdyś służące wojskowym ćwiczeniom, pochodzą nawet z lat 30. XX wieku. Ze strony muzeum dowiadujemy się, że jest to rzecz niezwykle rzadka i niespotykana. Od siebie dodam, że skala tego obiektu, jak i on sam, naprawdę robi wrażenie.
Bunkry poradzieckie w Lubinie.
Na terenie Parku Leśnego zachowały się cztery bunkry, w których prezentowane są wystawy stałe i czasowe. Bombelki miały niesamowitą frajdę poszukując kolejnych wejść, które wyłaniając się z nagła nawet nas, tych dużych, zaskakiwały. W środku cieszyli się bardziej rodzice, bo eksponaty i czasowe ekspozycje są naprawdę ciekawe. No każdy był jednym słowem zadowolony.
Wystawa terenowa LEGO i łódź podwodna!
Bez dwóch zdań na uwagę zasługuje wystawa czasowa pt. „Polacy w Afryce i na Morzu Śródziemnym”. Skrawek terenu z wysypanym piaskiem pustynnym, wokół beczki i kontenery, w których, w gablotach oglądamy niesamowitą kolekcję LEGO. Całość w tematyce wojennej oczywiście. No nazbierał się ktoś tych klocków, syn patrzył rozmarzony ; ) Na dodatek, jakby splendoru było mało, jeden z obiektów urządzony został tak, że wchodząc do środka znajdujemy się niczym w najprawdziwszej łodzi podwodnej. Wrażenie – szok! Coś niesamowitego!
Ścieżka edukacyjna – Wielka wojna.
To zdecydowanie najważniejsza i najciekawsza ekspozycja Parku Leśnego w Lubinie. Koniecznie polecam ją przejść, bo zrobiła wrażenie na każdym osobniku naszej eskapady. Zobaczymy tutaj między innymi dawne wagony, przejdziemy przez tunele, wijące się okopy, baraki, odnajdziemy liczne zakątki pokazujące życie ludzi podczas I Wojny Światowej. Mijamy wystawy i ekrany, w których obejrzeć można rzadkie nagrania z tamtych czasów, czytamy gazety, listy, pamiętniki. Klimatu dodają co raz spotykane, realistyczne figury żołnierzy, sanitariuszek, rannych… Całość na prawdę rzetelnie i ciekawie przedstawiona.
Teren parku.
Park Leśny w Lubinie oferuje nam tak wiele, że nie sposób się tutaj nudzić. Na terenie bunkrów można podejść i przyjrzeć się niemałemu zbiorowi przeróżnych dział bojowych. Zagłębiając się bardziej w głąb terenu odnajdziemy jeszcze wielką, najprawdziwszą, najoryginalniejszą replikę brytyjskiego myśliwca HURRICANE, a jeszcze dalej szukając, majestatyczny śmigłowiec MI-2. Park poprzecinany jest oczywiście licznymi ścieżkami i zakątkami, przy których znajdują się tematyczne ławki oraz tablice poświęcone historiom przeróżnych osób, prawdopodobnie związanych z historią tego miejsca.
Nieoczywisty plac zabaw w Lubinie.
Jak na porządny park miejski przystało, znajdujemy tutaj też i plac zabaw. Jednak warto o nim parę słów napisać, bo nie ma tutaj nic banalnego czy oklepanego. Główną atrakcją jest bez wątpienia wielgachny, drewniany krokodyl. Przez ogromną paszczę wejść można do środka, gdzie czekają na dzieci dwa tory przeszkód. Wspiąć się można też na jego grzbiet (tak, wspiąć, nie ma innego sposobu, no nie ma lekko ; ) ) i zjechać po rolkowej zjeżdżalni. No czad. Dorzućmy jeszcze naziemny mini park linowy oraz interaktywną piaskownicę i mamy przepis na wielkie szczęście.
Park leśny w Lubnie.
Założenie na prawie 30 ha oszałamia wielością przeróżnych ciekawostek i licznych atrakcji. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Więcej o parku i aktualnych wystawach na stronie: https://muzeum-lubin.pl/park-lesny/
A jak dnia wystarczy (choć wątpię) to zdecydowanie polecam zajrzeć jeszcze do drugiej lubińskiej atrakcji, jaką jest równie duży i równie oryginalny – Park Wrocławski. Zapraszamy!
Lubin, woj. Dolnośląskie, pow. Lubiński, gmina Lubin
Czas pobytu: elastyczny, min. 2 godziny (ale pewnie więcej, wiele więcej : ) )
Można zabrać wózek
Można zabrać rowerki/hulajnogi
Jest wielki plac zabaw
Jest parking
Są toalety
Wstęp darmowy.
Park leśny otwarty codziennie w godzinach: 6:00 – 20:00;
Park linowy w Lubinie – godziny otwarcia: 6:00 – 20:00;
Wystawy otwarte 10:00 – 16:00;
Wystawy stałe oraz park linowy w okresie zimowym są niestety nieczynne.
Informacje praktyczne – jeśli nie znajdziecie miejsca do zaparkowania przy głównym wejściu to można park spokojnie objechać i parkować na dzikich parkingach „z tyłu” tam też są wejścia : ) Polecam jednak do tego celu wspomóc się radami lokalsów ; )
Jeśli w słoneczny weekend dysponujecie wolnym dniem i macie ochotę sprawić dzieciom niewysłowioną frajdę to polecamy odwiedzić miasto, które nie szczędzi na atrakcjach dla najmłodszych. W tej dolnośląskiej miejscowości znajdziemy aż dwa wielkie parki pełne licznych ciekawostek zarówno dla dzieci jak i dorosłych. W tym poście ekipa Misia w teczce testuje pierwszy z nich – Centrum Edukacji Przyrodniczej w Lubinie. Zapraszam!
W parku dinozaurów Lubinie już za bramą wita nas przeogromny diplodok.
Urocze „Łooo” pada z ust najmłodszej reprezentantki Misiów na widok tej dziwacznej żyrafy. Zaczyna się więc z grubej rury. Można zrobić pacholęciom urocze foteczki w dinozaurzym jaju i obrać kurs na którąś z atrakcji tego miejsca. A wybierać jest w czym. Pożegnawszy się z najciekawszym, moim skromnym zdaniem, reprezentantem jurajskiego świata, udajemy się w głąb parku w poszukiwaniu przygód!
Szlak ptaków.
W parku Dinozaurów w Lubinie znajduje się filia wrocławskiego parku zoologicznego, który ulokował tutaj kilku swoich mieszkańców. Liczni, wielobarwni, pstrokaci, mniej lub bardziej fantazyjni przedstawiciele skrzydlatego świata umilają odwiedzającym pobyt. Znajdziemy na swojej drodze między innymi liczne gatunki przepięknych bażantów i kaczek, bieliki, czarne bociany, gęsi, głuszce, kruki, kuropatwy, łabędzie, papugi, pawie, sowy… no mnóstwo bajecznych ptaków! Tu pierwszy raz widziałam najprawdziwszego orła (wielki to ptaszek jest ; ) ) i bardzo zdziwionego puchacza.
Szlak pomników przyrody.
Park w Lubinie zwiedzamy w niezwykle malowniczym otoczeniu pełnym bujnej roślinności. Nie czuje się tutaj miejskiej atmosfery. A dla miłośników przyrody polecamy przejście ścieżką pomników przyrody, których na terenie miasta znajduje się trzydzieści pięć, z czego, na terenie lubińskiego ZOO – aż szesnaście. Od klonów, grabów przez dęby po niesamowite wierzby i olchy nad znajdującym się tutaj stawem dydaktyczno-krajobrazowym. Każdy z przystanków szlaku opatrzony jest informacją z opisem, wiekiem drzewa, a także ciekawostkami na jego temat.
Szlak dinozaurów.
Spacerując po dinozaurzej części parku na swojej drodze spotykamy licznych reprezentantów tych prehistorycznych zwierząt. Wielkie wrażenie robi każdy z napotkanych gadów. Witamy między innymi kentrozaura, triceratopsa, mastodonzaura, niesamowitego brachiozaura, pterodaktyla i wiele innych, trudnych do wymówienia nazw. Oczywiście, ogromne wrażenie natomiast bez wątpienia jak zwykle robi tyranozaur. Wyjątkowo groźnie wyglądający egzemplarz, nie polecam dzieciom i dorosłym o słabych nerwach! ; ) A co najfajniejsze – co jakiś czas dodawane są nowe figury.
Epoka lodowcowa, czyli prawie najprawdziwszy Maniek.
Jak dla mnie mimo wszystko tutejszym hitem jest niesamowity mamut. Mamut jest nie dość, że ogromny, realistyczny to jeszcze owłosiony! Przytuliwszy uroczego włochatego słonika, świadomie na koniec zostawiamy ostatnią część parku. Dziecięca otchłań. Wrzuciwszy tam potomka, wiemy, że nastąpił koniec zwiedzania. Że w zasadzie nastąpił koniec wszystkiego. Dziecko przepadło. Ale zanim to, najpierw jeszcze przechodzimy do kolejnej części parku, gdzie znajdziemy – samych potomków dinozaurów we własnej osobie!
Szlak zwierząt gospodarskich
W parku wyznaczona jest niewielka, ale nie mniej atrakcyjna (dla małych przygodżerców na pewno), strefa ze zwierzętami. Kurnik, obora i stajnia. Znajdziemy tutaj przeróżne kolorowe gatunki ptactwa przydomowego, indyki, kozy, owce, osły, alpaki i przeurocze kucyki. W tej części parku witamy się z naszymi ulubionymi nielotami – z kurami! : D Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że kury wyewoluowały w prostej linii od tyranozaura ; ) Zatem zbijamy piąsteczkę z tymi niepozornymi dinozaurzątkami i pędzimy odpocząć. Bo już chwilę później wyraźne „o, zobacz, plac zabaw!” załatwia nam labę i ostatnie miłe chwile w tym lubińskim przybytku.
Ogromny plac zabaw.
I oto odnajdujemy – wielki plac zabaw, otoczony płotem, z dużą ilością ciekawych instalacji do licznych harców i zabaw – wciąga nas ostatecznie. Ale właśnie tak to powinno wyglądać – park złażony, zwiedzony, wszystko zobaczone, pora dać rodzicom zasłużony odpoczynek na pobliskiej ławce, a dzieciom chwilę na ukojenie emocji podczas bezsensownego biegania w te i wewte, w lewo, w prawo, w górę i w dół. I gdyby nie to, że plac zabaw jest przeogromny i trzeba za dzieckiem jednak z jednego końca na drugi z całym majdanem przeleźć, to jest idealnie. Całość wysypana jest piaskiem, jednak ze względu na ilość atrakcji sprzęt kopalniany skrzętnie przez nas cały dzień targany nawet nie zdąża przebiec przez myśl małemu odkrywcy.
Bardzo lubimy ten park za to, że jest tutaj wiele atrakcji i można tu spędzić naprawdę długie godziny.
A na koniec, po zwiedzeniu całości, po odnalezieniu każdej dobrze ukrytej woliery z ptactwem i wieloma innymi atrakcjami, polecam skorzystanie z usług niewielkiej kawiarenki. My spijamy kawkę i gorącą czekoladę idealnie pasującą do chłodnej jesiennej aury. W parku jest jeszcze jedna ciekawostka, o której warto wspomnieć. W portierniach, m.in. przy wejściu od parkingu, otrzymać można fajną grę terenową za darmo. Gorąco polecam starszym dzieciom dla miłego urozmaicenia zwiedzania : )
Lubin, woj. Dolnośląskie, pow. Lubiński, gmina Lubin
Czas pobytu: elastyczny, min. 1 godzina (ale pewnie więcej)
Jak mój mąż coś znajdzie, to ja wiem, że niewiele osób to kiedyś widziało. Tym razem jedziemy 170 km do pewnej miejscowości na skraju naszego województwa by zobaczyć ponad stuletni … Czytaj dalej „SAMOTNA WIEŻA – GILÓW, woj. Lubuskie”
Żelazny Most czyli największy zbiornik odpadów poflotacyjnych w Europie. To, że jest, to wiele ludzi wie. Ale cóż kryje się w okolicach tego ogromnego, owianego tajemnicą miejsca? W cyklu „Wokół Żelaznego Mostu” odkrywamy dla Was miejsca znane i nieznane, porzucone i zapomniane. Zapraszamy do niesamowitego Dolnego Śląska!
Bajeczny pałac w Starej Rudnej.
Odnalezienie pałacu nie należy do najprostszych zadań (co dodaje mu tylko niezwykłego uroku ; ) ). Parkujemy w pobliżu niewielkiego stawu, przy tajemniczej ścieżce, prowadzącej w głąb nic nie zapowiadającego lasku. Na jej końcu, gdzieś w zieleni, pomiędzy drzewami wyłania się … przeogromny pałac. Jakież to jest malownicze miejsce! Szczenę zbierałam z ziemi długo. Naprawdę pokaźnych rozmiarów ruiny wtopione w całą masę wiosennej zieleni prezentują się bajecznie !
Obiekt otoczony jest płotem, można go oglądać jedynie z zewnątrz.
Przed budynkiem płynie rzeczka, przez którą należy się przedostać, jeśli chce się obejrzeć go również z drugiej strony. Zadanie nie należy do najłatwiejszych, ale dla chcącego nic trudnego. My korzystamy w tym celu z jednej z przewalonych przez nią kłód. Asekurując nazbyt entuzjastycznego czterolatka przechodzimy na drugą stronę. Dalej wzdłuż płotu, czymś co przypomina wąską ścieżynkę, dostajemy się na zapałacie. Niestety pałacowy park, o ile mogę go tak nazwać, jest lekko mówiąc – bagnistym terenem. Nie udaje nam się obejść pałacu w całości, ale wiele zostaje zobaczone, także warto zaryzykować podtopieniem ; )
Piknik nad wodą u stóp piramidy.
Nasyciwszy oczy tym malowniczym obiektem można, a nawet trzeba udać się na przyjemny piknik nad wcześniej wspomniany staw. Bardzo przyjemne miejsce. Cisza, spokój, zieleń. Dla aktywniejszych misiujących podróżników jest tutaj jeszcze atrakcja w postaci Wzgórza piramidy. Tak tak- ma Stara Rudna swoją własną osobistą piramidę. A co. Można wejść, zejść i dalej udać się w kolejne ciekawe miejsce w tej bez dwóch zdań – niebanalnej wioseczce.
Stara Rudna i ruiny kościoła.
Na niewielkim wzgórzu znajdują się mury dawnego kościółka. Obiekt niestety niszczeje i oglądamy go jedynie zza płotu. Na miejscu znajduje się nieduży plac zabaw, z którego oczywiście korzystamy. Jest też altana i miejsce na grilla, są ławki, można chwilę odpocząć. W czasie wielu buju-bujach i ziumach rodziciele na zmianę mogą spokojnie obejść ten niezwykły zabytek. Oglądamy tutaj też stary cmentarz poniemiecki, głaz o bardzo ciekawym kształcie z niemiecką inskrypcją i pomnik o niezwykle ciekawej historii. Polecam go odnaleźć i samemu przeczytać ; )
Stara Rudna i inne atrakcje.
Mapa podpowiada nam, że ta jak się okazuje wyjątkowo ciekawa miejscowość, oferuje do odkrycia nieco więcej. W okolicy znajdziemy jeszcze Wzgórze Czarownic i ruiny wiaduktu kolejowego. My natomiast zachęcamy do dalszej eksploracji terenów wokół Żelaznego Mostu, więcej niezwykłych miejsc do odkrycia w linkach poniżej:
Stara Rudna, woj. Dolnośląskie, pow. Lubiński, gmina Rudna
Stara Rudna pałac i park
Wieś wzmiankowana w 1261 r. Na jej uboczu znajdują się ruiny okazałego pałacu na planie litery U. Został on wzniesiony w 1710 na miejscu starszego, niewielkiego dworu. Od zachodu znajduje się front z portalem, który wieńczy herb właścicieli rodziny von Nostitz-Ransen. Rezydencja otwierała się na ogród ozdobny w stylu francuskim (geometrycznym), który założono w 1729 r. Centralnym jego elementem był kanał znajdujący się na osi całego założenia. W późniejszym czasie założenie zostało przekształcone w nurcie romantycznym poprzez nadanie mu bardziej naturalistycznego wyglądu. Pałac spłonął w 1945 r., a w latach 90. Hans von Schweinitz, syn ostatniego właściciela pałacu (ród posiadał go w latach 1777-1945) chciał odkupić zrujnowany majątek, na co się jednak nie zgodzono. W chwili ucieczki przed sowietami miał 12 lat.
Stara Rudna kościół
Gotycki kościół powstał w XIV lub XV w., jednak tradycja przekazuje, że na tym wzgórzu kościół istnieje od połowy XII w. W latach 1523 do 1945 r. świątynie użytkowali protestanci. Kościół zbarokizowano w XVIII w. przedłużając go w kierunku wschodnim oraz przekształcając wnętrze. Po II wojnie światowej kościół nie został przejęty przez napływającą ludność (ciekawostkę stanowi fakt, że na tych terenach osiedliła się znaczna ilość wyznawców prawosławia, którzy posiadają duży kościół w pobliskim mieście) i od tego czasu sukcesywnie popada w ruinę (pierwszy etap zabezpieczenia ruin wykonano w 2020 r.). Nie zaadaptowano również przykościelnego cmentarza, na którym w zaroślach kryją się jeszcze poniemieckie groby. Przy kościele znajduje się przewrócony pomnik mieszkańców wsi poległych w I wojnie światowej.
Czas pobytu: min. 2 h
Wózek się może się nie przydać (jedynie pod kościołem i wokół stawu), zalecamy jednak nisidło/chustę
Rowerek jedynie przy stawie
Hulajnogi nie radzimy zabierać
Idąc do pałacu zalecamy ubranie pełnych butów i długich spodni, oraz użycie specyfików na insekty (komary i kleszcze)
Jak mój mąż coś znajdzie, to ja wiem, że niewiele osób to kiedyś widziało. Tym razem jedziemy 170 km do pewnej miejscowości na skraju naszego województwa by zobaczyć ponad stuletni … Czytaj dalej „SAMOTNA WIEŻA – GILÓW, woj. Lubuskie”
Żelazny Most czyli największy zbiornik odpadów poflotacyjnych w Europie. To, że jest, to wiele ludzi wie. Ale cóż kryje się w okolicach tego ogromnego, owianego tajemnicą miejsca? W cyklu „Wokół Żelaznego Mostu” odkrywamy dla Was miejsca znane i nieznane, porzucone i zapomniane. Zapraszamy do niesamowitego Dolnego Śląska!
Pałac w Orsku.
Na miejsce wjeżdżamy przez otwartą bramę. Parkujemy na terenie pałacu. Już na początek poraża nas duża ilość zieleni i otwartego terenu. I on. Piękny, wielki, majestatyczny. Ruiny tego wspaniałego obiektu zauraczają nas bez dwóch zdań. Nawet nasze dwa małe gagatki, zaraz po wysypaniu z samochodu odruchowo biegną w jego stronę nie oglądając się na nikogo. Magnetyzm pałacu czy wpływ rodziców? ; )
Na spokojny, leniwy początek pałacowe przedpałacie.
Pałac w Orsku znajduje się przy dużym placu otoczonym głównie zabudowaniami gospodarczymi. Można tu spotkać traktory i inne sprzęty rolnicze. Jaka mała, dwunożna przygoda nie lubi zobaczyć z bliska wielkiego pyr-pyr traktora? ; ) Po uspokojeniu pierwszych spazmów entuzjazmu, na zieloniutkiej, wiosennej trawie, tuż przy pałacu robimy sobie mały piknik. Racuchy przygotowane dzień wcześniej zostają pożarte w ogromnej ilości.
Dalej udajemy się na pałacowe zapałacie.
Bardziej wyobrażoną niż istniejącą ścieżką, wzdłuż płotu, przez trawy i wszelkie leśne runo przedostajemy się w głąb Orskiego parku. Radzimy nie zabierać tutaj żadnych pojazdów kołowych. My nasz wózek zostawiamy w krzakach, licząc, że nikt się nim nie zainteresuje (chociaż ludzi to tu wielu nie spotkaliśmy). Synowica nasza poczciwa targa ze sobą najnowszy nabytek. Wielka skrzynia na skarby, w której posiadanie za pośrednictwem zacnych – babci i dziadka – weszliśmy niedawno, dzierżona jest w rękach małego odkrywcy. Zbiera do niej wszelkie znaleziska i nosi. Nosi wszędzie…
Po zaledwie kilkunastu metrach docieramy do cudownego miejsca.
Jest to wielka dziura w lesie, otoczona murem. Można powiedzieć, że jest to ostatni dowód dawnej świetności tego miejsca. Kiedyś elegancki barokowy ogród, później założenie krajobrazowe. Dzisiaj bezkształtny teren, który niestety dziczeje i zarasta, wielka szkoda. Mimo to pozostałości po fontannie w parku dworskim w Orsku stają się najlepszym placem zabaw. A samo miejsce jest na prawdę niezwykle malownicze. Łażenie po drzewach, wspinanie po schodach, wrzucanie kamieni do kałuży z wodą. No i zbieranie skarbów. A to wszystko z widokiem na przepiękne ruiny pałacu majestatycznie nad nami górujące. Cisza, spokój, las, klimat. Dzieci zadowolone, rodzice upojeni widokami. Czego więcej chcieć od życia? : )
Pradolina Głogowska.
W okolicy Orska, przy drodze, mijamy w lesie wjazd do Rezerwatu Przyrody „Skarpa Storczyków”. Nam się nie udało znaleźć na tą atrakcję czasu, ale myślę, że dla miłośników połączenia zwiedzania ciekawych miejsc z aktywniejszą formą spędzania czasu jest to świetny pomysł. Rezerwat znajduje się w gminie Rudna/Grębocice i jest to fragment zalesionej, poprzecinanej wąwozami skarpy. Znajdziemy tu unikatowy starodrzew (ponad 300 gatunków drzew osiągnęło wymiary pomnikowe!), rzadkie gatunki ptaków i liczne chronione rośliny. W ramach ciekawostki polecamy poszukiwania wyjątkowo rzadkiego rodzaju storczyka – kruszczyka połabskiego, od którego rezerwat najpewniej wziął swoją nazwę ; ) (a którego po odnalezieniu podziwiamy, nie zrywamy, oczywiście)
Wieś posiada średniowieczną metrykę (pierwsza wzmianka 1290 r.), ale pierwszą siedzibą na jego terenie był dwór wzniesiony w 1603 r. Niszczony podczas wojny trzydziestoletniej został odbudowany w 1660 r. W późniejszym czasie pałac był wielokrotnie przebudowywany po raz ostatni w latach 60 i 70. XIX w., kiedy nadano mu neoklasycystyczny wygląd. Podczas II wojny światowej częstym gościem w pałacu był Hermann Goering, który przybywał tu na polowania. Po 1945 r. pałac pozbawiony był opieki i popadł w ruinę. Warto wspomnieć, że budowlę jeszcze w 2020 r. wieńczyły resztki świetlika. Znajdujące się we wnętrzu malowane renesansowe belki stropowe (z ok. 1660 r.) oraz barokowe sztukaterie (z ok. 1750 r.) uległy niemal całkowitemu zniszczeniu (przez okna widać jeszcze ich fragmenty).
Orsk – park dworski.
Za pałacem znajduje się park założony pierwotnie jako barokowy ogród (XVIII w.) przekształcony w XIX w. na założenie krajobrazowe. Obecnie jego kompozycja jest nieczytelna, a park zarósł. widoczna jedynie elipsa dawnej fontanny (zaraz za pałacem).
Wózkiem można zwiedzić teren, do parku nie da się zabrać wózka – polecamy chustę/nosidło
Można zabrać rowerek/hulajnogę, ale idąc do parku należy jest zostawić w aucie
Jest trawa, można zrobić piknik na kocu
Nie ma toalet
Nie ma placu zabaw
Jeśli planujecie wejść do parku to jedynie w długich spodniach i pełnych butach
Przed wejściem do parku zalecamy użycie preparatów na kleszcze i komary (głównie kleszcze)
Jak mój mąż coś znajdzie, to ja wiem, że niewiele osób to kiedyś widziało. Tym razem jedziemy 170 km do pewnej miejscowości na skraju naszego województwa by zobaczyć ponad stuletni … Czytaj dalej „SAMOTNA WIEŻA – GILÓW, woj. Lubuskie”